Nie lubię poniedziałków

Aloha moje wierne i cycate fanki!

Nigdy nie pisałem niczego w poniedziałek, zawsze byłem albo zbyt skacowany, albo jeszcze mnie w ogóle nie było. Dzisiaj, w ramach walki ze wszystkimi schematami, postanowiłem coś do Was naskrobać.

Primo, z wiadomości parafialnych. Naprawiłem mechanizm komentarzy(ha, kuźwa, "naprawiłem", jak to dumnie brzmi, gdzieś tam kliknięte było coś tam...), można już bluzgać otwarcie, bez potrzeby logowania się do jakichś dziwnych providerów ID(chociaż polecam przyjrzenie się OpenID, to ponoć przyszłość tożsamości w sieci).

Secundo, tak byliśmy w Krakowie... Tak Kraków jeszcze stoi, tak wiem że jesteście zawiedzeni ale no cóż, jak w starym dowcipie: myśmy byli kapkę pijani a on diablo szybki... Po czym poznać że ma się już dosyć w Krakowie? To bardzo proste, kiedy gdzieś w środku pijanej nocy, twój kompan od kieliszka zaczyna błąkać się po sali i wytężonym i skoncentrowanym spojrzeniem usiłuje zahaczać każda napotkana na linii wzroku osobę, to znak że już jest blisko. Zdanie "Właśnie nawiązałem mocny i namiętny kontakt wzrokowy z tą grubą murzynką z końca sali..." stanowi doskonały argument za pójściem do domu, albo chociażby w kierunku z którego się przyszło.

Tertio, wielkie Ajem Sory dla chłopaków(i dam, przede wszystkim) z Fencing Arts, chcieliśmy jakoś się zjawić w Suchej... No cóż, następnym razem.

C.d.n.

Komentarze

Mateusz pisze…
No pięknie, czekam na Ciąg dalszy, tymczasem muszę Wam powiedzieć, że macie czego żałować, u nas nie zabrakło niczego od szabel po szklanki;) bądźcie cierpliwi wkrótce znów Was zaprosimy
Ernest pisze…
Zniecierpliwością czekam na następne zaproszenie, i juz teraz obiecuje stawić sie na wezwanie...

Popularne posty