Ernest: reaktywacja!

Ha! Witajcie moi wierni i niecierpliwi fani(a także, a może przede wszystkim pobudzone, mokre i rozognione fanki). Wasz oddany Wujek Ernest, wykfalifikowany kulturalno-oświatowy, mistrz ostrej riposty i ciętej minety wraca! Może nie w wielkim stylu, bez fanfar, kotlów talerzy, i całego tego rubikowego klaskania, ale za to czuje że jest w formie. Wracam po krotkim acz owocnym romansie z Web2.0 i jej już nie tak niezgłębionymi tajemnicami. Mały flircik z ciekawymi programami graficznymi online, linuksowymi środowiskami graficznymi i aplikacjami do synchronizacji tego z owym, ten flircik mam już za sobą. Skończyły się sniadania do łóżeczka, szybkie poruchy na pralce i wielogodzinne grzebanie za linkami do odnośników do aneksów. Koniec! Żadnych już portali socjalnych, dysków sieciowych i eksperymentalnych komunikatorów! No, może lekko tu przesadzam z tymi wykrzyknikami, chcę tylko powiedzieć ze nie zamierzam już więcej eksperymentować z wachlarzem opcji serwowanych przez internet(chociaż gdzieś, na jakimś sieciowym dropboxie spoczywa rozpoczety projekcik plakaciku dla Hani). Włączylem, surfowałem, wybrałem. Nie będzie już częstych zmian adresów sieciowych, jak to bywało drzewiej kiedy pisałem najezone wulgaryzmami i pełne wrogiej wszechdziewictwu atmosfery napastliwe posty, które teraz zapewne toną wraz z adresami tamtych blogów w Głębokiej Sieci(swoją drogą ciekawe zjawisko). Dosyć! Ad rem zatem, wracam do formy. Krótkiej, szybkiej jak przedwczesny wytrysk i mocnej niczym lewa śliwowica z okolic mojego rodzinnego Grybowa. Życie, śmierć i seks po ciemku bez zabezpieczenia wzywają!

Komentarze

Popularne posty